niedziela, 17 stycznia 2016

Święta według Nanami~Chan ...część I...

                           HOŁ, HOŁ, HOŁ! 

Witam Was bardzo serdecznie, tego grudniowego, pozornie 
'mroźnego' wieczoru. Nie wiem jak Wy, ale ja już powoli 
zaczynam odczuwać, to 'przedświąteczne napięcie', 
spowodowane bieganiną od sklepu do 
sklepu, w celu polowania na prezenty dla najbliższych osób, 
kupowaniem mnóstwa składników, by przyrządzić jak 
najsmaczniejsze potrawy, czy 
nałogowym wymiataniem kurzu, nawet z tych miejscach,
których nikt nie 
dostrzeże gołym okiem.


Kalendarz nie kłamie. Mamy już 15 grudnia. Dokładnie za 9 dni, 
odbędzie się wyczekiwana, nie tylko przez dzieci, 
ale i nieco starszych - Wigilia Świąt 
Bożego Narodzenia. Tradycyjnie, w tym oto okresie, 
zostaję zasypana - nie śniegiem - lecz masą pytań 
typu 'jak wyglądają święta w Twoim domu?', 
'dlaczego o nich mówisz skoro jesteś niewierząca?!',
 'jak myślisz, otrzymasz 
jakiś prezent,a może Ty, komuś coś kupujesz?' etc... 
Stwierdziłam zatem, że będzie to dość ciekawy temat, 
który zagości na moim blogu.

Tak jak już wcześniej wspominałam - jestem osobą 
niewierzącą w Boga. Nie wyklucza to jednak, wiary 
pozostałych członków mojej rodziny. 
Wszyscy dobrze wiemy, że święta to czas wyjątkowy. 
Czas, który łączy ludzi oddalonych od siebie, nawet 
o wiele kilometrów. Czas, który łagodzi troski i pozwala 
skupić się na tym co w życiu najważniejsze. To również czas, 
obdarowywania ludzi prezentami, ubierania choinek, 
przystrajania domów i ulic...To czas radości. Lecz czy święta 
mogą być radosne, gdy spędza 
się je w odizolowaniu od najbliższych? 
Odpowiedź jest chyba oczywista, 
nieprawdaż? Nie mogą!!! 
Dlatego właśnie spędzam je wraz z rodziną. Pomagam jej w 
przygotowaniach, szykuję upominki, a w ostateczności 
zasiadam do wigilijnego stołu. Boże Narodzenie, nie jest dla 
mnie czasem 'narodzin 
Jezusa' - tak jak dla osób wierzących. 
Jest jednak dniem niezmiernie poruszającym i dość ważnym. 
Rok w rok, stresuję się tym, że mogęuczynić coś, co zdewastuje, 
ów święta. Nie ukrywam, że mój stres, niejeden już raz 
przepoczwarzył się, w pewnego rodzaju 'potwora', który 
niszczy wszystko co stanie 
mu na drodze. W związku z tym, chyba pojmujecie
 jakie to dla mnie trudne...

Najprawdopodobniej jutro ubierzemy choinki. Mamy ich cztery. 
Jedna znajdzie się w moim pokoju, druga u mojego młodszego 
brata - Mikołaja, trzecia w salonie, natomiast czwarta zagości 
u babci. Tego roku, postanowiłam upichcić, jakieś nowe 
wegetariańskie potrawy na Wigilię. 
W tym celu przeszukałam mnóstwo stron z przepisami i nie ukrywam, 
że wiele z nich bardzo mnie zainspirowało. W przyszłą środę, 
czyli 22 grudnia - odbędzie się moja pierwsza 'licealna' wigilia klasowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz